Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

niedziela, 8 marca 2020

Ktoś mi podmienił Anonimkę

Powrót do domu ze spaceru z psem. Jako, że po drodze trochę się rozpadało, a Morfina znalazła miejsce na zabawę w wielkiej, błotnistej kałuży na środku pola, oboje wyglądamy jak ofiary długoletniej wojny. Psie futro z beżu przeszło do brunatnego. Łapy i brzuch ucierpiały najbardziej, tworząc na śledziu piękny, podpalany wzorek. Moje buty utytłane są błotem, we włosach mam liście i patyki, kurtka ma na sobie odciski łap i ściślej nieokreślone mazy, a spodnie zostały przedarte w dwóch miejscach i ciężko to podpiąć pod zamysł projektanta.

Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kogo nigdy nie poniosła zabawa z psem lub małym dzieckiem.

Powiedzenie, że nie przyciągamy wzroku byłoby kłamstwem.
Przechodnie, których deszcz nie przepędził do domu, spoglądają na nas spod swoich parasoli, zapewne zastanawiając się z jakiego błotnistego bagna wyszły te dwie kreatury i do jakiego należą gatunku. Nikt nas jednak nie zaczepia. Niebezpiecznie jest podchodzić do nieznanych stworów z bagien, które dopiero co wypełzły z pola. Mogą być głodne, agresywne albo zdziczałe.

Ktoś mógłby powiedzieć, że kobiecie w moim wieku nie przystoi tarzać się z psem po piasku i niszczyć ubrań, ale osobiście uważam, że życie jest zbyt krótkie na konwenanse. "Dorosłym nie wypada oglądać bajek", "dorosły musi być zawsze odpowiedzialny i mieć plan", "dorosły nie powinien się tak zachowywać". Bycie dorosłym musi być potwornie nudne. Jeśli komuś to odpowiada, to świetnie, ale ja może sama zdecyduję kiedy wystarczy mi zbierania stokrotek i budowania zamków z piasku. Jeśli to dziecinne i niepoważne, to niech i tak będzie.

Idąc chodnikiem (bez parasola, bo przecież po co), moknąc w strugach deszczu, docieram finalnie pod klatkę. Kapie z moich ubrań, włosów i z mojego psa. Na schodach spotykam Anonimkę, która z jednym dzieckiem w wózku, a drugim na rękach czeka aż przestanie padać, by opuścić zadaszenie. Kobieta przygląda się nam z dezaprobatą. Ocenia, ale (co zaskakujące) nie wydobywa z siebie ani jednego słowa. Podczas kiedy ja szukam kluczy, ona toczy wewnętrzną walkę. Widać, że ma olbrzymią ochotę rzucić we mnie słowami i zwyzywać od pomiotów szatana, ale coś ją powstrzymuje. Mokre łapy i ślady butów zostawiane przez nas na klatce sprawiają jej niemal fizyczny ból. Rzucam szybkim "dzień dobry" i wchodzę do środka. Kobieta zamiast odpowiedzieć, że powinnam smażyć się w ogniu piekielnym i natychmiast posprzątać mokre ślady, odpowiada "dobry" przez zaciśnięte zęby i uparcie wpatruje się w krople deszczu, które nie mają zamiaru się uspokoić.

Nie wiem o co chodzi z nią i jej matką, ale trzeba przyznać, że wersja alfa ma dar przekonywania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz