Koronawirus, racja?
Odwoływane są zajęcia w szkołach i na uczelniach oraz wszelkiego rodzaju zawody, wyjazdy i wycieczki. Jeśli ktoś kaszlnie w autobusie, tworzy się wokół niego koło zwiększonej przestrzeni osobistej o średnicy trzech metrów. O kupnie żelu antybakteryjnego można zapomnieć, w sklepach puste półki.
Jako, że uczelnia wstrzymała zajęcia, spaceruję z psem. Zwierz tapla się w górze piachu, a ja drepczę dookoła, zastanawiając się ile z tego znajdzie się na panelach.
Do Morfiny podbiega York. Niby szczeka, niby się cieszy, jest niezdecydowany co do swoich zamiarów, ale podchodzi coraz bliżej i węszy.
Właścicielka psa (kobieta 40+), uśmiecha się i ośmiela Yorka, tłumacząc mu, że nie ma się czego bać. W tym momencie Morfina wstaje, otrzepuje futro z mokrego piachu i wydaje z siebie serię potężnych kichnięć, którymi spokojnie zdmuchnęłaby domki trzech małych świnek. Efekt panierowania nosa w piasku.
Nim kończy się drugie z kichnięć, York teleportuje się za sprawą swojej właścicielki na jej ręce.
Nim kończy się drugie z kichnięć, York teleportuje się za sprawą swojej właścicielki na jej ręce.
- Z chorymi, to się w domu siedzi. Zwłaszcza teraz - mówi kobieta i oddala się szybkim krokiem, trzymając psa w ramionach.
Chyba jeszcze nigdy nie byłam tak zmieszana i rozbawiona jednocześnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz