Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

czwartek, 29 marca 2018

True love story

Parę lat temu pracowałam przy sprzedaży truskawek. Pracodawca szukał tylko młodych pracowników i szybko zorientowałam się dlaczego. Parasole chroniące przed słońcem przeznaczone były tylko dla owoców. Brak toalet, w związku z czym trzeba było ograniczyć spożywanie płynów przez te 10 godzin pracy. Byli też wiecznie niezadowoleni klienci, którzy nie rozumieli, że nie mam wpływu na cenę tych owoców, ani na to że mając 20 zł starteru nie mam jak rozmienić 200 zł o szóstej rano. W pełnym upale, przekraczającym 35 stopni, stało się 10 godzin i traciło jakiekolwiek chęci do przebywania w otoczeniu ludzi.
Jednak była jedna para, dzięki której miałam energię do pracy na resztę dnia.
Małżeństwo miało powyżej siedemdziesiątki. Kobieta podpierała się na lasce z lewej strony a mężczyzna z prawej. Zawsze trzymali się za ręce, zawsze byli dla siebie mili i zawsze się uśmiechali.
Jedno z nich zawsze przychodziło z samego rana, kiedy truskawki były najładniejsze i kupowało je dla drugiego. Działali na zmianę, zawsze tłumacząc, że druga osoba jeszcze śpi, więc jak się obudzi będzie mieć słodkie śniadanko. Mieliśmy zakaz przebierania truskawek ale im wybierałam najładniejsze, chociaż nikt mnie o to nie prosił. Przywracali mi wiarę w ludzkość, więc coś im się za to należało.
To była poranna rutyna. Po południu czasem widziałam ich spacerujących i trzymających się za ręce.
Pewnego dnia mężczyzna podszedł do mnie rano i spytał czy nie mogłabym schować pod parasolem kwiatków, które kupił żonie, bo chciał ją zaskoczyć na spacerze. Odpowiedziałam, że nie ma problemu i spytałam o okazję, bo może wypadałoby z mojej strony złożyć życzenia.
Usłyszałam, że nie byłby dobrym mężem, gdyby musiał mieć powód do kupowania żonie kwiatów.
Aż mi się ciepło na sercu zrobiło.
Schowałam kwiatki i kiedy kilka godzin później przechodzili obok mojego straganu, mężczyzna podszedł do mnie, zabrał kwiaty i wręczył je żonie. To zaskoczenie i szczęście malujące się na twarzy starszej kobiety było warte każdych pieniędzy.
Chwilę później odeszli. Ona zarumieniona, trzymając w jednej ręce kwiaty, w drugiej laskę i on - szczęśliwy, że udało mu się ją zaskoczyć i wywołać uśmiech.
Naprawdę życzyłabym sobie widzieć więcej takich związków.
Teraz, kilka lat później nie sprzedaję już owoców ale dalej widuję czasem tą parę na spacerze. 
Nic się w nich nie zmieniło i niech tak pozostanie jak najdłużej.

1 komentarz: