Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

sobota, 27 lutego 2021

Jak prawie dostać w pysk za dom Hogwartu

Noc. Syberia. Lokalizacja: południowa Polska. Późny powrót do domu. Oczekiwanie na autobus. 

Wciskam się w kąt przystanku, mrużąc oczy i usiłując odeprzeć atak łupieżu nieba. Podchodzi do mnie jegomość, lekko al dente, rozstawia się szpagatem najszerzej jak potrafi i trzymając dumnie swój szalik, zaczyna do mnie przemawiać:

- A ty, gościu, to chyba pomyliłeś ulice.

Woń Bociana przechodzi nawet przez maseczkę FFP2, więc odsuwam się na bezpieczną odległość i dając poliglocie do zrozumienia, że nie szukam dziś rozrywki, próbuję obejść człowieka gumę dookoła, uważając przy tym, żeby nie potknąć się o jego rozcyrklowane nogi.

- A ty gdzie? Jeszcze z tobą nie skończyłem. Skończyłem? - rzuca ofiara sfermentowanych ziemniaków i kukurydzy, po czym ponownie zastępuje mi drogę. W tym czasie z zaplecza nadciąga reszta niedogotowanej watahy, zataczając coraz ciaśniejsze kręgi.

- Co masz na szyi gościu, co?

- Szalik - odpowiadam zgodnie z prawdą.

Następuje cisza pełna konsternacji i na czole lidera rozbujanej ekipy pojawiają się dwie zmarszczki. Widać, że audio nie zgadza mu się z wizualizacją, więc patrząc na moje zamaskowane, owinięte szalikiem oblicze, o dwa rozmiary za dużą kurtkę i czarne śniegowce, pyta:

- A ty baba?

- Tak?

- Na pewno?

- Tak.

- Ku#wa, no kobiet nie biję. Ale weź zmień barwy, bo ku#wa wstyd po ulicy chodzić.

Prawdopodobnie zdezorientowanie wylewa mi się przez oczy, więc mężczyzna patrzy na mnie jak na odklejeńca i wskazuje na szalik.

- No jaki jesteś klub?

- Klub?

- No szalik z czego masz?

- Gryffindor.

- Korona Kielce, tfu.

- Pierwsze słyszę.

- Nie strzelaj tu głupa, tylko zdejm to gówno i wypier#alaj.

Nie mając siły na dyskusję, postanawiam wziąć sobie jakże cenne rady do serca, schować szalik do plecaka i przejść się na drugi koniec przystanku, którego nie obejmuje już niestety daszek budynku.

- Najlepiej to wywal, o albo spal - rzuca za mną król dzielnicy w szaliku o niezidentyfikowanych kolorach i zerkając na mnie z ukosa, dołącza do kolegów.

Zastanawia mnie czy szalik Slytherinu byłby bezpieczniejszą opcją, ale googlując kolory klubów piłkarskich w mojej okolicy, stwierdzam że odpada większość znanych mi kombinacji.

Autobus podjeżdża, więc ładuję się do środka, czekam na zamknięcie drzwi, owijam się szalikiem ponownie i łapię kontakt wzrokowy z fanami kopania gumy, stojącymi na zewnątrz. Nie wiem czy szyba drga przez ruch silnika pojazdu, czy przez skumulowaną nienawiść, sączącą się z zasypanego puchem mroku, ale autobus rusza, zostawiając bohaterów nocy za sobą, razem z resztkami mojej energii.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz