Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

poniedziałek, 28 maja 2018

Empatia poziom master

Moja siostra ma epilepsję. Choroba po tylu latach stała się już dla nas normą, jednak dziewczyna ma przez nią pewne ograniczenia, między innymi ruchowe. Krótkie dystanse pokonuje na nogach, jednak te długie ze względu na ryzyko wywołania napadu i przy okazji rozbicia sobie głowy przejeżdża na wózku inwalidzkim.
Miała dzisiaj ze swoją klasą wycieczkę do teatru jedno miasto dalej i dzielący dystans klasa z nauczycielami postanowiła pokonać komunikacją miejską. Nie był to pierwszy tego typu wypad i nigdy nie sprawiało to żadnych problemów. W klasie oprócz mojej siostry wózkiem porusza się jeszcze jedna dziewczyna. Idzie to jednak zawsze sprawnie i nikt nie musi na nikogo czekać, czy nikomu pomagać.
Grupa ustawiła się na przystanku, autobus zajechał, uczniowie wsiedli do środka i zaczęli kasować bilety, tymczasem kierowca został poproszony o opuszczenie platformy, żeby można było wjechać wózkami.

Jakież było zdziwienie wszystkich, kiedy opuścił (razem ze swoim kolegą) kabinę kierowcy, wyszedł na zewnątrz i zaczął dyskusję na temat przewozu takich osób. Pan twierdził bowiem, że prawo pozwala mu przewozić tylko jeden wózek na raz i obojętne jest dla niego czy jest to spacerówka dziecięca czy wózek inwalidzki, a jako że w środku jest już jedna pani z dzieckiem, to nie podejmie się przewozu, chyba że wyprosi tą panią to wtedy jedna osoba może wjechać. Całość była wypowiedziana bardzo ordynarnie i mało przyjemnie.
Autobus był w połowie pusty, a kobieta z dzieckiem odsunęła się nawet na koniec pojazdu, żeby było jeszcze więcej miejsca niż w ogóle było potrzebne.

Dorośli próbowali rozmawiać z kierowcą, jednak ten zaproponował tylko wezwanie policji, żeby rozwiązać sprawę. Szczerze? Gdyby nie to, że ci niewinni ludzie cały ten czas czekali w środku i tak już opóźnionego autobusu, pewnie by tak zrobiono. Jednak mając na uwadze, że te osoby zapewne spieszyły się do pracy lub szkoły (godziny poranne), grupa oszczędziła im dalszego czekania i drzwi zostały przez kierowce zamknięte. Na przystanku zostali tylko wózkowicze, którzy jeszcze przez długi czas nie potrafili uwierzyć w to co się tu właśnie stało, nie mówiąc o tym że było im zwyczajnie przykro.
Zostały wykonane telefony do KZKGOP i bardzo miła pani odpowiedziała, że nie ma ani w przepisach ich firmy, ani państwowych nic o ilości przewożonych wózków, o ile oczywiście autobus nie jest przepełniony i nie ma możliwości wciśnięcia się do środka. Kilkukrotnie zostaliśmy przez nią przeproszeni i skierowani na dział skarg.
Tak naprawdę nie chodzi nam o jakąś karę czy problemy dla tego kierowcy ale bardziej o rozmowę, żeby takie sytuacje nie powtórzyły się w przyszłości.

Empatia jeszcze nikogo nie zabiła, za to jej brak zazwyczaj powoduje problemy.

1 komentarz:

  1. Im bliżej poznaję ludzi, tym bardziej kocham zwierzęta - coś w tym jest.
    Sama choruję. Nie widać po mnie choroby - taka jest sympatyczna. Spotykam się więc z ostracyzmem w tym zakresie lub przynajmniej niedowierzaniem, boooo: nic po Tobie nie widać, że jesteś chora.... ;-)

    OdpowiedzUsuń