Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

wtorek, 13 lutego 2018

Jak utraciłam wiarę w ludzkość

Zakupy w sklepie z odzieżą w centrum handlowym. Przeglądam kolejne koszulki, kiedy zauważam po przeciwnej stronie wieszaków kobietę z psem na smyczy, niemal przyklejonym pyskiem do jej nogi. Zdziwiłam się, ponieważ na terenie centrum handlowego nie można przebywać ze zwierzętami, nie mówiąc o wejściu do jakiegokolwiek sklepu. Moje oczy zatrzymały się na czerwonych szelkach psa i napisie "service dog". Oh. OK. Miałam zapytać, czy mogę pogłaskać to łaciate cudo ale teraz byłam zmuszona trzymać rączki przy sobie i nie zawracać głowy psu, który pracuje. Przeglądałam więc dalej ubrania... jednak nie każdy zdawał się być tak trzeźwo myślący. Podczas przejścia przez tylko jedną szynę z wieszakami, psa zdążyło zaczepić więcej ludzi niż sądziłam, że znajduje się na tym obiekcie. Kobieta za każdym razem spokojnie prosiła, żeby nie rozpraszać psa i odejść, ponieważ on nie jest tu bez powodu i wiecie co? Ludzie są bezczelni. Prawdopodobnie gdybym była w skórze tej kobiety ten sklep byłby już oklejony żółtą taśmą, jako miejsce zbrodni.
Parę przykładów, zapnijcie pasy:
Mała dziewczynka podbiegła i zaczęła głaskać psa (można jej wybaczyć niewiedzę, miała może z 5 lat). Tuż za nią stała jednak jej babcia, która najwyraźniej miała za słaby wzrok żeby przeczytać napisy na szelkach, które głosiły "nie dotykać" oraz "nie rozpraszaj, jestem w pracy". Kobieta poprosiła kulturalnie o zabranie dziecka, ponieważ pies nie może być rozpraszany. Babcia oburzona stwierdziła, że to dziecko i nic psu nie zrobi, więc chyba może chwilę go pogłaskać. Kobieta chwyciła dziecko za rączkę i powiedziała patrząc dziewczynce w oczy "Przepraszam ale nie możesz głaskać tego pieska. Rozpraszasz go, a on musi mi pomagać żeby nie stała mi się krzywda". Dziewczynka zrozumiała przekaz i odsunęła się od zwierzęcia, chociaż jej babcia wychodziła z siebie, nie kryjąc oburzenia na "bezczelne" zachowanie kobiety.
Następny był mężczyzna, który stwierdził że ekspedienci powinni natychmiast usunąć stąd to zwierzę, ponieważ (uwaga hit) on ma alergię i nie może z nim przebywać w jednym pomieszczeniu, poza tym prawdopodobnie pies zanieczyści podłogę i pogryzie wystawę. Obsługa poinformowała mężczyznę, że takie działanie byłoby nielegalne, ta kobieta ma takie samo prawo do przebywania tutaj jak on i jeśli przeszkadza mu obecność psa może wrócić, kiedy właścicielka czworonoga skończy zakupy. Oburzenie mężczyzny było podobne do oburzenia babci.
Niestety, to nie koniec.
Kolejny mężczyzna złapany na głaskaniu psa, co prawda zaprzestał działania ale oświadczył kobiecie, że:
A. Kundle nie mogą być psami pomocnikami, ponieważ tylko rasowe psy się szkoli
B. Kobieta nie wygląda na chorą i potrzebującą pomocy zwierzęcia, więc ma skończyć udawać i wyprowadzić tego fałszywego psa pracującego poza budynek.
Mężczyzna na szczęście wyszedł, razem z resztką mojej wiary w ludzkość.
Kiedy już myślałam, że życie tej kobiety będzie proste chociaż przez 10 minut do akcji przystąpiła kobieta z dwojgiem dzieci, które co prawda psa nie dotykały ale ciamkały, cmokały i gwizdały w jego kierunku. Po zwróceniu uwagi przez właścicielkę psa, matka dzieci stwierdziła, że przecież go nie dotykają więc o co jej w ogóle chodzi. Ta sytuacja trwała jednak na tyle długo, że pies zaczął sygnalizować coś właścicielce, kładąc na niej obie łapy i cicho skomląc. Kobieta usiadła na pufie do przymierzania obuwia i wyciągnęła telefon oraz batonik, który odwinęła i zaczęła jeść.
Było mi jej autentycznie żal.
Na szczęście obsługa sklepowa okazała się być w porządku i podeszła do niej młoda dziewczyna, spytać czy wszystko w porządku. Kobieta poprosiła o wodę i odpowiedziała, że pies przeczuwa nagłe wahania glukozy ale napisała już do chłopaka, więc zaraz po nią przyjdzie.
Teraz wisienka na torcie.
Nad kobietą stanął mężczyzna i powiedział coś w stylu:
"Te miejsca są dla tych co mierzą, a nie żeby się rozsiadać i nażerać (gość miał z 200 kg wagi), więc jak Pani nie mierzy to niech Pani zejdzie".
Zcięło mnie. Kobieta głaszcząc psa, który był już coraz bardziej zaniepokojony starała się wyjaśnić mężczyźnie, że źle się czuje i musi siedzieć. Ten jednak nie reagował, do czasu aż w mniej kulturalny sposób wyprosił go mężczyzna z obsługi, sugerując, że w ich sklepie raczej nie znajdzie nic w swoim rozmiarze.
Wkrótce potem pojawił się chłopak kobiety i usiadł przy niej, pytając o coś obsługę.
W całym tym zamieszaniu pamiętam tylko jedno dziecko zatrzymane w drodze do psa przez swojego ojca, który spytał go co piesek ma na sobie. Kiedy chłopczyk odpowiedział że szeleczki, ojciec dodał że są to specjalne szeleczki i takich piesków nie wolno zaczepiać bo one ratują życie. Że takie pieski muszą być dla innych ludzi niewidoczne i traktowane jak część ciała tej osoby z którą są, a przecież nie wolno głaskać czyjejś nogi albo ręki.
Mówi się o uświadamianiu dzieci od najmłodszych lat... ale najpierw chyba trzeba zająć się edukacją dorosłych.
Fotografowanie psa w takiej sytuacji byłoby szczytem hipokryzji z mojej strony, więc nie mam zdjęcia tej cudnej istoty.



2 komentarze:

  1. Zastanawiam się jak pies wyczuł wahania poziomu glukozy. Czy zmienił się zapach włascicielki?
    MagOrliczka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W ten sam sposób psy wyczuwają wcześniej napady epileptyków, lub nawet zaburzenia pracy serca. Minimalnie zmienia się zapach właściciela przez procesy chemiczne zachodzące wtedy w organizmie. To tak w wielkim skrócie. Nie każdy pies oczywiście się nadaje, do tego musi przejść bardzo długie szkolenie uczące go jakie zachowania powinien wtedy przejawiać.

      Usuń