Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

sobota, 10 lutego 2018

Dwa oblicza Morfiny (oczami przyjaciółki) + komentarz własny fioletową kursywą

Golden Retriever - rasa łagodna, rodzinna, a radość sprawia im spełnianie oczekiwań człowieka (Hahahahahaha, idźmy dalej). Tak głosi internet, a ja zdążyłam się przekonać, że oprócz wyżej wymienionych cech są to najbardziej przebiegłe i sprytne stworzenia jakie znam. (Znaczy... masz tu na myśli wpatrywanie się w powiewającą na środku chodnika reklamówkę, która "uniemożliwia" przejście 30 kg psa. Mówimy o tego rodzaju przebiegłości i sprycie? OK). 
Morfi znam od szczeniaczka, który bezlitośnie znęcał się nad biednym krzaczkiem (Morfina vs krzak 1:0). Na ogół jest to ułożony pies, jedyne z czym ma problem to z nadmierną miłością, okazywaną każdemu napotkanemu człowiekowi. (Nie nazwałabym tego problemem, dopóki godzisz się, żeby Twój pies miał na sobie więcej zarazków niż toi-toie na Woodstocku). Przy swojej właścicielce, a zarazem mojej przyjaciółce Morfina jest psem idealnym, grzecznie chodzi przy nodze, słucha się oraz robi wszystko by jej Pani była zadowolona. Wewnętrzny, psi diabełek odzywa się natomiast kiedy to ja przejmuję obowiązek jakim jest spacer z nią. Z grzecznego psa wychodzi uparciuch i szantażysta jakich mało. (Przepraszam Cię bardzo, jeśli ktoś wychodzi z psem raz na kilka miesięcy, nie może się spodziewać że będzie przywódcą z automatu.)
Nadszedł ten czas, kiedy zjawiam się po Morfi. Zapinam ją w jej spacerowy osprzęt i ruszamy przed siebie. Przez pierwsze 5 minut jest świetnie, suczka załatwia swoje potrzeby, a ja się cieszę że wszystko idzie gładko aż do momentu, kiedy to futrzak stwierdza że wystarczy spaceru i teraz będziemy siedzieć na ławce. Niczym prawdziwy alfa próbuję zapanować nad buntowniczą naturą Morfiny, pokazując kto tu rządzi (hahahaha razy 2). Tym oto sposobem dochodzimy w okolice skate parku, czyli ulubionego miejsca czworonożnej damy (to w końcu pies nie chciał się ruszyć z miejsca, czy zaciągnął Cię pół kilometra dalej do skate parku?). I tu zaczynają się schody, po wejściu na małą rampę suka odmawia zejścia. (Gdyby kochana przyjaciółka trochę lepiej znała psa, którego jak wspomina odwiedzała od szczeniaka, to wiedziałaby że istnieje u tej suki obsesja na punkcie trzech rzeczy: patyki, jedzenie... i skate park.) Po wielu negocjacjach, pisku i pełnych dezaprobaty spojrzeniach ludzi, którzy nie rozumieją jak mogę tak podle znęcać się nad smutnym pieskiem, który chce posiedzieć na rampie... robimy to na co Morfi ma ochotę (Morfina vs opiekun 1:0).
Podsumowując, po powrocie jej właścicielki suczka zachowywała się znowu jak wzorowy pies, a ja już wiem że przez słabość do tych błagalnych czarnych kamyczków (jej oczek) zrobię wszystko na co Morfi ma ochotę. (Jak na prawdziwego alfę i przewodnika przystało).
Wnioski własne: Morfina mimo, że kocha wszystkich ludzi dookoła i chętnie korzysta z ich usług masażu, jest psem jednego właściciela i tylko jego poleceń będzie słuchać w stu procentach. Reszta zależy od jej nastroju i starań osoby wychodzącej. Pomijając fakt, że nie wierzę w jej nikczemną naturę, wybacz ;)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz