Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

piątek, 9 lutego 2018

Flexi nie dla każdego

Myślę, że automatyczne smycze typu "Flexi" powinny być sprzedawane po sprawdzeniu IQ osoby kupującej.
Idę chodnikiem, wieczornym spacerem, względny spokój dookoła. W ręku parciana smycz, a na jej końcu moja sucz. Po drugiej stronie długiego chodnika pewna kobieta walczy z młodym Bernardynem na Flexi. Idzie jego śladami i odplątuje wszystkie drzewa, jakie podczas swojego przemarszu opieczętował pies. Znajdowali się jakieś 30 metrów od nas, więc podjęłam decyzję że skręcimy wcześniej żeby nie robić zamieszania. 
Nie zdążyłam. Bernardyn nas zauważył. 
Usłyszałam trzask Flexi, którą desperacko próbowała zablokować właścicielka ale mechanizm zawiódł i słychać było tylko wesołe terkotanie, a pies zaczynał się już rozpędzać, biegnąc w naszą stronę. Wiedząc, że teraz nie ma co się już wycofywać stanęłam w miejscu i czekałam aż 50 kg futra przeciągnie swoją właścicielkę przez chodnik jak szmacianą lalkę, żeby w końcu zatrzymać się przy nas. Kobieta nie miała najmniejszej kontroli nad psem. Zaparła się na sztywnych nogach ale w efekcie zdzierała tylko podeszwy butów, sunąć po chodniku jak narciarz wodny za motorówką. Na słowa " Arat. Nie. Siad. Wracaj.", pies nie raczył się nawet odwrócić, czemu się nie dziwię równie dobrze mogłaby wykrzykiwać "Buty. Ziemniaki. Wiadro. Buraki.". Bernardyn z impetem zatrzymał się kilka centymetrów od nas, prawie taranując mi przerażoną gabarytami kolegi sukę, która położyła się już na plecach odsłaniając brzuch. 5 metrów później dotarła zmachana właścicielka. Pies w międzyczasie, kręcąc wokół mnie kółeczka, skutecznie oplątywał zarówno mnie, jak i Morfinę pajęczyną smyczy. Niestety proces odplątywania był dużo wolniejszy niż zaplątywania, czego efektem było złączenie mnie i dwóch psów jak osznurowaną szyneczkę. Zdolność poruszania rękami straciłam już z 2 minuty temu i teraz tylko modliłam się, żeby nie przewrócić się na żadnego psa. Właścicielka Bernardyna starała się mi pomóc, wykrzykując nieokreślone hasła do psa, który najwidoczniej zapomniał, że istnieje coś na drugim końcu smyczy.
- Ja Panią bardzo przepraszam, młody jest jeszcze wariat - usłyszałam, odzyskując kontrolę nad prawą ręką.
- To może wartałoby z nim poćwiczyć chodzenie na krótkiej smyczy? -
- Ale on strasznie ciągnie na krótkiej, ja nie mam siły go utrzymać -
- Nie sądzę, żeby Flexi Pani w tym pomogła. Ma Pani jeszcze mniejszą kontrolę nad psem i wcale nie ciągnie mniej - 
- On z tego wyrośnie -
- Sam nie wyrośnie, z psem trzeba ćwiczyć - 
- Pani łatwo mówić, bo Pani ma mniejszego psa! -
- Żaden pies sam się nie wychowa. Przykro mi to mówić ale nie została Pani zmuszona do wyboru psa rasy olbrzymiej, to był Pani wybór -
Właścicielka Arata zamilkła, co chyba miało mi dać do zrozumienia że czuje się urażona moimi słowami. Udało mi się wyplątać zarówno siebie jak i sukę, więc czym prędzej oddaliliśmy się, unikając kolejnego nieszczęścia. Arat stracił nami zainteresowanie i wywołując swoim biegiem drgania ziemi, sunął właśnie ku kolejnej ofierze, którą tym razem okazała się dziewczynka z Westem na smyczy. Jej twarz była bielsza niż futro jej pieska ale również nie miała najmniejszych szans na ucieczkę. Właścicielka Bernardyna wesoło frunęła za psem jak latawiec i nie była w stanie zatrzymać go z powietrza.
Jestem tylko ciekawa co się stanie, kiedy pewnego dnia Arat podbiegnie do psa swoich gabarytów, któremu nie spodoba się jego towarzystwo i nie będzie chciał się bawić w muchę i pająka.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz