Myślę, że ukrywanie dłużej tego faktu niczego nie wniesie, a zrodzi tylko więcej pytań i wątpliwości, więc postanowiliśmy podzielić się z Wami pewnymi informacjami. Mogą one być dla Was trudne, ale takie były również dla nas. 2020 uznany został wyklętym rokiem, ale to jego następca zebrał w naszym przypadku największe żniwa.
Jeśli chodzi o straty w ludziach i zwierzętach, to pragnę rozwiać wszelkie domysły dotyczące Morfiny i gryzoni. Na tym froncie wszystko jest w porządku. Tylko w tym roku straciliśmy jednak cztery grupowe koty, w tym znaną Wam Mercy, kozę Krysię i jednego leśnego psa - Agrafkę. Styczeń odebrał nam też dwóch, ważnych dla nas ludzi - dziadka (z weselnych historii) i Damiana.
Zaczynając od zwierząt, nowotwory i niewydolność nerek w długiej i nierównej walce pokonały cztery z naszych kotów. Koza Krysia została zatruta przez życzliwe sąsiedztwo, które w ten sam sposób wykończyło również dwie owce należące do tych samych właścicieli - sprawa została zgłoszona na policję, ale ze względu na brak świadków, prawdopodobnie nie zostanie rozwiązana. Agrafce udało się podkopać pod ogrodzonym podwórkiem i jej zwiedzanie okolicy miało swój finał pod kołami samochodu.
Na początku lutego dziadek przegrał walkę z koroną i jej powikłaniami. Organizm nie wytrzymał tak długiego i uciążliwego obciążenia.
Czwartego stycznia dostaliśmy informację o śmierci Damiana. Ciężko opisać słowami jak czuliśmy się po tamtej wiadomości. Osobiście nie jestem w stanie przypomnieć sobie jak wyglądały pierwsze tygodnie po otrzymanym telefonie. Wiem jednak, że były one bardzo trudne. Zamroczenie po takim ciosie będzie nam towarzyszyło jeszcze przez długi czas i na pewno nigdy nie zniknie do końca. Nie był to wypadek, a świadoma decyzja podjęta przez Damiana, o której my nie wiedzieliśmy do samego końca, a której realizacja, jak się później okazało, planowana była z dużym wyprzedzeniem.
Są to jedne z głównych powodów mojej niskiej aktywności. Nie mogę powiedzieć, żeby izolacja oraz przyspieszony tryb egzaminów magisterskich w obecnej sytuacji były bardzo pomocne, ale tak wyglądają realia.
Nie potrafię skomentować. Brak mi słów
OdpowiedzUsuńGrażyna R.