Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

poniedziałek, 19 kwietnia 2021

Potrzebuję jeszcze trochę czasu

Myślę, że ukrywanie dłużej tego faktu niczego nie wniesie, a zrodzi tylko więcej pytań i wątpliwości, więc postanowiliśmy podzielić się z Wami pewnymi informacjami. Mogą one być dla Was trudne, ale takie były również dla nas. 2020 uznany został wyklętym rokiem, ale to jego następca zebrał w naszym przypadku największe żniwa.

Jeśli chodzi o straty w ludziach i zwierzętach, to pragnę rozwiać wszelkie domysły dotyczące Morfiny i gryzoni. Na tym froncie wszystko jest w porządku. Tylko w tym roku straciliśmy jednak cztery grupowe koty, w tym znaną Wam Mercy, kozę Krysię i jednego leśnego psa - Agrafkę. Styczeń odebrał nam też dwóch, ważnych dla nas ludzi - dziadka (z weselnych historii) i Damiana.

Zaczynając od zwierząt, nowotwory i niewydolność nerek w długiej i nierównej walce pokonały cztery z naszych kotów. Koza Krysia została zatruta przez życzliwe sąsiedztwo, które w ten sam sposób wykończyło również dwie owce należące do tych samych właścicieli - sprawa została zgłoszona na policję, ale ze względu na brak świadków, prawdopodobnie nie zostanie rozwiązana. Agrafce udało się podkopać pod ogrodzonym podwórkiem i jej zwiedzanie okolicy miało swój finał pod kołami samochodu.

Na początku lutego dziadek przegrał walkę z koroną i jej powikłaniami. Organizm nie wytrzymał tak długiego i uciążliwego obciążenia.

Czwartego stycznia dostaliśmy informację o śmierci Damiana. Ciężko opisać słowami jak czuliśmy się po tamtej wiadomości. Osobiście nie jestem w stanie przypomnieć sobie jak wyglądały pierwsze tygodnie po otrzymanym telefonie. Wiem jednak, że były one bardzo trudne. Zamroczenie po takim ciosie będzie nam towarzyszyło jeszcze przez długi czas i na pewno nigdy nie zniknie do końca. Nie był to wypadek, a świadoma decyzja podjęta przez Damiana, o której my nie wiedzieliśmy do samego końca, a której realizacja, jak się później okazało, planowana była z dużym wyprzedzeniem.

Są to jedne z głównych powodów mojej niskiej aktywności. Nie mogę powiedzieć, żeby izolacja oraz przyspieszony tryb egzaminów magisterskich w obecnej sytuacji były bardzo pomocne, ale tak wyglądają realia.

1 komentarz:

  1. Nie potrafię skomentować. Brak mi słów
    Grażyna R.

    OdpowiedzUsuń