Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

piątek, 22 grudnia 2017

Zderzenie światów

Moja ciocia posiada "Yorka miniaturkę" imieniem Zoey. Suczka boi się wychodzić na zewnątrz, ponieważ została nauczona załatwiania się w domu, na macie. Obszczekuje wszystkich, pije tylko wodę z sokiem i je z miski z podgrzewanym dnem. Codziennie inne ubranko, pomalowane pazurki, traktowana jak niemowlę, łapami rzadko dotyka ziemi, zazwyczaj znajduje się na rękach albo na kolanach. To mniej więcej obraz tego stworzenia, które ciężko już nazwać psem.
Podczas wyjazdu właścicielki (wraz z suczką) na wieś, nastąpiło zderzenie światów.
York miniaturka poznał Yorka normalnych formatów - Metkę (również sukę), która (o zgrozo) piła wodę z kranu, jadła również to co spadło na ziemię i przede wszystkim pracowała. Suczka była istnym terminatorem, jeśli chodzi o tępienie szkodników. Od rana do wieczora strzegła zapasów w szopie przed myszami i szczurami, a jak starczyło jej jeszcze energii biegała po polach i likwidowała krety. Stworzenie choć małe to tak waleczne, że kunę czy lisa też potrafiło przegnać z kurnika albo chociaż narobić tyle hałasu że drapieżnik odchodził zrezygnowany. Kiedy było zimno pies nocował w domu, natomiast w ciepłe dni zostawał na zewnątrz. Dobrze zsocjalizowana, dająca się głaskać, lubiąca dzieci. Słowem, pies miód malina. 
Miastowa ciocia ze zdegustowaniem spojrzała na umarasaną Metkę, która czaiła się właśnie przy jakiejś mysiej norze i rzekła:
- Od polowania na myszy to są koty, a nie psy -
Starsza wiekiem ciocia (właścicielka Metki) nie pozostała dłużna:
- A do noszenia na rączkach to są torebki -
Jej mąż nie ukrywał rozbawienia całą sytuacją i odparł od niechcenia:
- Zostaw Lidzia, to miastowe. A Ty lepiej nie stawiaj tego maleństwa na ziemi, bo jeszcze się pobrudzi -
Początkowo kontakty obu suk były trudne. Metka z zainteresowaniem podeszła do małego zjawiska, które cały czas siedziało na kolanach ale odgoniona jazgotem zarówno suczki jak i jej właścicielki szybko wróciła do swoich spraw.
Nad ranem spanikowana ciocia (ta miastowa wersja) wybiegła z domu i zaczęła nawoływać Zoey, która w nocy gdzieś się ulotniła. Starsze małżeństwo próbowało złagodzić histerię właścicielki ale nie przynosiło to wielkich skutków.
Oba psy po chwili zostały znalezione w szopie. Większa suczka wyciągała właśnie z dziury jakiegoś gryzonia, a mniejsza przyglądała jej się z zainteresowaniem i obszczekiwała zdobycz. Wyglądało na to, że się dogadują i choć Zoey nie wiedziała o co w tej zabawie chodzi, to podążała za Metką krok w krok.
Wrzask cioci i jej gorączkowe wycieranie psa w chusteczki nawilżone przywróciły dawny porządek rzeczy i miastowi goście opuścili wiejskie klimaty jeszcze tego samego dnia.
Jak widać psy potrafią się dogadać pomimo wielu różnic, to ludzie napotykają trudności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz