Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

niedziela, 10 grudnia 2017

Uciekający Karmel

Wracałam z psem z Gliwic. Godzina wczesnoporanna. W drodze sprawdzałam na telefonie godziny przyjazdu autobusów, żeby wiedzieć czy już kierować się na przystanek. Nagle kątem oka mignęło mi coś białego. Zerknęłam znad telefonu ale niczego nie zauważyłam, więc uznałam to za przywidzenie. Po chwili zza rogu wybiegł młody mężczyzna poobwieszany smyczami, jak choinka łańcuchami na Boże Narodzenie. Gość pracował jako petsitter albo miał syndrom Violetty Villas i przygarniał wszystko co nie uciekało. Miałam nadzieję, że jednak to pierwsze.
- Karmel wracaj! Karmel! – krzyknął przed siebie i ciągnąc za sobą zgraję około sześciu różnych psów, podjął marsz w kierunku sklepu po drugiej stronie ulicy. Spojrzałam w tamtą stronę. Wokół budynku z prędkością formuły jeden popylało niewielkie, białe chucherko. Na moje oko Whippet albo Charcik Włoski ale ciężko mi było ocenić. Psiak słysząc swoje imię i idącego opiekuna przyspieszył dwukrotnie i zaczął wykonywać ósemki między sklepami osiągając rekordowe prędkości i ciągnąc za sobą smycz. Moje oczy ledwo za nim nadążały. Zdesperowany opiekun psa rozejrzał się po ludziach i krzyknął: 
- Niech ktoś go złapie, błagam to nie mój pies, będę miał przerąbane – 
Ludzie, którzy byli najbliżej psiaka próbowali go zagonić w stronę opiekuna ale wyglądało to jakby bardzo ociężały słoń próbował dogonić geparda. Chłopak spojrzał na mnie z litością, a potem przerzucił wzrok na sucz na smyczy.
- A może Pani pomoże? Ja proszę – 
Człowiek chyba zostawił oczy w innej kurtce, skoro widząc moje „atletyczne ciało” i równie zgrabne futro obok mnie, brał pod uwagę że jakkolwiek miałybyśmy dogonić tą sarenkę na speedzie. Psy, które splotły go linkami tak, że właściwie ograniczały mu jakikolwiek ruch zaczynały się już niecierpliwić i każdy chciał iść w inną stronę. Zrobiło mi się żal chłopaka, więc podjęłam próbę przechwycenia ciągnącej się za Karmelem smyczy. W gonitwie brał udział jeden pies, pięciu ludzi oraz ja z moją foką na smyczy. Można sobie tylko wyobrazić jak żałośnie to musiało wyglądać. Psiaka w końcu udało się przechwycić (ktoś zdążył nadepnąć na smycz) i wręczono nieco już zmęczonego czworonoga jego splątanemu opiekunowi. Poranny trening miałam już zaliczony, więc udałyśmy się na autobus. Dobrze, że ulice o tej godzinie nie były jeszcze ruchliwe i psiak zrobił sobie tor wyścigowy tylko wokół sklepów. Strach pomyśleć co by się działo gdyby chłopak niechcący wypuścił z ręki wszystkie linki. Do tego zawodu chyba jednak trzeba mieć powyżej 50 kg i nieco krzepy. Podejrzewam, że ten młodzieniec miał zakwasy po jednym takim spacerku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz