Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

sobota, 29 sierpnia 2020

Psia arystokracja

Krótka historia na dziś, ponieważ jutro wpadnie dość masywny post edukacyjny.

Na osiedlu, na którym mieszkam, wyznaje się zasadę psiej równowagi. Polega to na tym, że psy odwoływane i kontrolowane mogą chodzić bez smyczy tak długo, jak długo są posłuszne i tak długo, jak długo bez smyczy porusza się drugi pies. Jeśli obcy zwierzak zostaje zapięty na linkę, należy zrobić to samo. Zasadą tą kierujemy się od lat i konflikty pojawiały się bardzo rzadko oraz były błyskawicznie rozwiązywane.

Podczas pewnego popołudniowego spaceru - było to już przy fali upałów, do Morfiny podbiegł przyjaźnie nastawiony Sznaucer. Oba psy poruszały się swobodnie i były do siebie łagodnie nastawione, jednak młodzik po chwili zaczął zachęcać Morfinę do zabawy i prowokować ją do gonitwy. Normalnie nie byłoby to przeszkodą, jednak wiek Morfiny i jej obciążone serce w połączeniu z wysoką temperaturą nie sprzyjały tego typu aktywnościom, co przerabiałam już wcześniej. Zanim władczyni sztormów podjęła pościg za szarym kompanem, przywołałam ją do siebie ciastkiem i zapięłam na smycz, przepraszając właścicielkę drugiego psa i tłumacząc jej, że niestety moja kopia Goldena jest uszkodzona i posiada defekty, które nie pozwalają jej na Rajd Dakar w pełnym słońcu. Wyjaśniłam kobiecie, że kluska ma słabe serce, przyjmuje leki na tarczycę i szybko się przegrzewa, ponadto dysplazja stawów uniemożliwia jej pełną aktywność fizyczną. 

Liczyłam, że jasny sygnał, jakim było zapięcie przeze mnie psa na linkę, sprowokuje właścicielkę do wykonania tej samej czynności na swoim psie, ale niestety się przeliczyłam. Młodzik Sznaucera maszerował za nami i dalej prowokował Morfinę do zabawy, ignorując nawoływania opiekunki, więc postanowiłam stanąć w miejscu i zaczekać aż pies zostanie odwołany.

Kobieta krzyknęła:

- No niechże pani ją puści, niech się pobawią!

Ignorując zupełnie mój poprzedni wywód i zmuszając mnie do powtórzenia monologu, po czym urażona wzięła swojego psa na ręce, spojrzała na mnie jak na wielkanocnego zająca i rzekła, odchodząc:

- Jeb*na psia arystokracja. Wyżej sra niż d*pę ma.

Do tej pory nie wiem jak łączą się problemy zdrowotne psa z jego szlachetnym pochodzeniem, ale najwyraźniej nie posiadłam jeszcze tej wiedzy. Mam nadzieję, że pewnego dnia dane mi będzie odkryć ten sekret życia.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz