Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

niedziela, 20 stycznia 2019

Powrót nocnych problemów

Ze snu budzi mnie szorstkie smyranie po twarzy. Nawet nie muszę już otwierać oczu żeby wiedzieć co jest przyczyną pobudki... a raczej kto.
Morświn głaszcze mnie namiętnie łapą po policzku i wydaje z siebie dźwięki, które zinterpretować można tylko jako "Wstawaj leniwa buło, jest problem którego nie rozwiążę sama".
Otwieram jedno oko i przez zasłonę futra widzę świecące psie oczy. Uderzanie ogona o szafkę uświadamia mi, że ona już wie że wstałam i teraz nie odpuści.
Na zegarze wskazówki dobijają do drugiej. Dziwne, bo mogłabym przysiąc, że położyłam się o pierwszej, a pies został wcześniej porządnie wyspacerowany.
- Morfi wytłumacz mi proszę, dlaczego tak bardzo nie podoba Ci się pomysł całonocnego, nieprzerwanego snu? - pytam psa, ściągając jego łapę ze swojej twarzy.
"Problem" wołają oczy "Problem, mamy problem!"
- Niech to będzie woda. Niech to będzie tylko brak wody - motywuję siebie, zwlekając ciało z łóżka. Ciało iść jednak nie chce, ciało protestuje. Racjonalne argumenty i nadzieja, że zaraz wrócę do poduszki i kocyka chwilowo pomagają. Tak naprawdę wiem jednak, że sama się oszukuję i nie jest możliwym, żeby pies wypił całą miskę wody w ciągu godziny. Musi chodzić o spacer i dlaczego do Zygmunta Starego dalej nie został użyty dzwonek! Trybem zombie podchodzę do miski, która jest tak pełna jak godzinę temu i zerkam na termometr, bezlitośnie wskazujący -4 stopnie.
- Uwielbiasz mnie torturować, racja? - pytam, szukając psa wzrokiem.
Pies idzie. Powolutku, utykając na przednią łapę.
"Problem!".
Tryb "matka" aktywowany. Co się stało? Co zrobiłaś? Boli? Przegląd techniczny łapy, szybko.
Morfi czeka cierpliwie, aż rozwiążę problem i znajdę przyczynę utykania z miną wyrażającą "Przecież mówiłam, że problem".
Nic się nie wbiło w łapę, nie jest też złamana. Zwichnięcie? Kiedy, przecież weszła do domu normalnie. Pazury nie są złamane, opuszki w dobrym stanie.
Macając futro wokół łapy wyczuwam kulkę. Kleszcz? Za duże na kleszcza, nawet napitego. Odplątuję z gąszczu niespodziankę i okazuje się, że to rzep. Łopian. Brązowa kulka z kolcami musiała przyczepić się do psa na spacerze i nie przeszkadzała mu, dopóki nie przemieściła się tak, że ciągnęła za futro. Morfi przygląda się roślinnemu jeżykowi, obwąchuje zjawisko i bez utykania wraca do legowiska.

"Dzięki za usługi, od razu lepiej".
- Nie ma problemu? -
Zastanawiając się, jaki będzie kolejny powód mojej pobudki wracam do łóżka.
Chyba zrobię sobie tabliczkę na drzwi "Całodobowy zakład rozwiązywania zagadek niespokojnego snu dla zwierząt".
Przynajmniej nie muszę wychodzić na zewnątrz... jeszcze nie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz