Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

czwartek, 7 czerwca 2018

Gacek w natarciu

Wakacje coraz bliżej, a dzieciaki z sąsiedztwa nie wiedząc co zrobić z nadmiarem wolnego czasu wymyśliły sobie zabawę w dzwonienie domofonem i uciekanie z miejsca zbrodni.
Frajda tym większa, że po niedawnej wymianie słuchawek, dźwięk jaki się z nich wydobywa morduje skutecznie uszy wszystkich posiadaczy decybelami z pogranicza syreny alarmowej.
Jako, że mieszkam na parterze poczułam się w obowiązku przepędzenia dziesięciolatków. Kiedy wychodziłam one uciekały, lecz gdy wracałam do domu one również wracały tyle że pod domofon i zabawa toczyła się dalej.

Żebym nie wyszła na stetryczałą, moim sąsiadom również średnio podobała się ta forma rozrywki.
Dzieci, dopiero uspane przez swoich rodziców zaczynały płakać, psy wyć, a dorośli rzucać soczystymi "pojebało Was, małe gnojki?", co spotykało się z salwami śmiechu po drugiej stronie słuchawki.
Zabawa nie miała zamiaru się skończyć, więc po raz kolejny otworzyłam drzwi, żeby postać sobie trochę na korytarzu w nadziei że dzieci znudzą się i uciekną.
Zatrzymałam się jednak na wycieraczce. Na przeciwko mnie, przy schodach kucał mój sąsiad, trzymając swojego wyżła za obrożę. Kiedy mnie zauważył przyłożył wskazujący palec do ust i zakradł się bliżej drzwi wyjściowych. Wycofałam się nieco ale dalej obserwowałam co robi mężczyzna. Kiedy dzieciaki po raz kolejny wcisnęły przyciski domofonu, sąsiad z szybkością Usaina Bolta dopadł do drzwi, otworzył je i krzyknął:
- A może ktoś chce pobawić się z Gacusiem? -
Pies wypadł przez otwarte drzwi, a reszta była chaosem. Dzieci, przeciskające się jeden przez drugiego na schodach, jakaś dziewczynka niemal jadąca po poręczy, chłopiec przeskakujący po 3 schody na raz, drugi prawie jadący na plecach swojego kolegi. Wszystkie przerażone i piszczące, rozbiegły się w różnych kierunkach, podczas gdy pies patatajał to za jednym to za drugim dzieckiem, liżąc je po twarzach i wesoło poszczekując. Jemu jednemu podobała się taka zabawa.
Towarzystwo rozbiegło się w ciągu niecałej minuty, pies został przywołany i zziajany wrócił z sąsiadem na górę.
Tego dnia domofon nie zadzwonił już ani razu... co raczej nie powinno nikogo dziwić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz