Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

czwartek, 11 stycznia 2018

Historia o Szymonie - dobrym włascicielu

Historia o Szymonie i jego psie. Otóż Szymon pewnego dnia, w przypływie samotności postanowił, że sprawi sobie labradora. Szczenię słodkie, pocieszne, wzbudzające zachwyt głównie płci przeciwnej. Wcześniej Szymon nie posiadał zwierząt, lecz pomyślał zapewne co w tym trudnego i postanowił wychowywać psa po swojemu. "Starymi, dobrymi metodami", jak to ujął. Miło było popatrzeć jak bawią się razem, spacerują i obsikują drzewa w parku, jednak ta historia nie kończy się tutaj.
Kiedy nadchodziła pora karmienia, Szymon - dobry właściciel psa szedł po miski, nasypywał do nich jedzenia, po czym namiętnie szczuł 3-miesięcznego podrostka słowami:
- Dawaj żarcie, broń żarcia, broń -
Na co szczeniak zaczynał się jeżyć, warczeć i obnażać zęby, cały czas pilnując miski i patrząc z ukosa na właściciela, który chwalił go wtedy i odchodził, pozwalając zjeść posiłek.
- Co Ty na kły bernardyńskie wyprawiasz? -
Rzekłam ja, z fotela na którym siedziałam, widząc sytuację
- Pies musi pilnować michy - usłyszałam - nie może sobie dać zabrać jedzenia -
Prosząc psie niebiosa o cierpliwość, przeprowadziłam wykład pod tytułem "Dlaczego nie szczuć psa, poradnik dla obłąkanych", oraz poleciłam kilka pozycji literaturowych, napisanych przez fachowców.
Szymon poczuł się urażony zwróceniem uwagi. Szymon dalej robił swoje.
Trzy miesiące później dobry właściciel - Szymon oraz jego wyrośnięty już pies poszli na spacer. Jakaż to była radość hasać tak sobie i wąchać tyłki innym psom, lecz jeszcze większa radość, kiedy znalazło się w trawie całkiem dobrą kość. Jej zielonkawy kolor nie miał znaczenia, dodawał tylko pikanterii przy przeżuwaniu. Dobry właściciel - Szymon rzucił się, by odebrać psu kość, którą mógł się zatruć lub zakrztusić. Pies jednak bardzo chciał zjeść kość, którą sam przecież znalazł i teraz była jego. Konflikt interesów i co tu zaradzić? Szymon odważnie wsadził rękę do psiego pyska i począł mocować się z wściekłą, włosianą kulką o pyszną kość, która już, już prawie była w gardziołku. Walka była długa i głośna, gdyż żadne z nich nie chciało odpuścić. W końcu jednak Szymon wyjął rękę zaciśniętą na kości i spojrzał triumfalnie na psa. Coś go jednak zaniepokoiło, ponieważ z psiego pyska kapała krew. Szymon - dobry właściciel począł oglądać psi pysk szukając uszkodzeń, czy skaleczeń, szybko jednak pojął że to nie jest krew psa, lecz jego własna. Szymon przyjrzał się krwawiącej dłoni, która dalej była zaciśnięta na kości i zaczynała już boleć. Czegoś ewidentnie w tej dłoni brakowało. Szymon zorientował się, że w ferworze walki owszem wyjął rękę ale już bez dwóch paznokci. Ku zaskoczeniu pies został skarcony i odprowadzony do domu. W psiej głowie zapewne roiło się od pytań: Co zrobiłem źle? Czy zbyt słabo broniłem kości? Dlaczego mój Pan mnie nie pochwalił za mą dzielność i odwagę? Tak pięknie warczałem.
Z tej historii można by wysnuć wniosek, że Szymon nie do końca wiedział co robi, ucząc psa agresji przy jedzeniu.
Szymon dalej ma psa... lecz nie ma już paznokci.
Morał z tego jest krótki i niektórym znany: Nie szczuj psa, jeśli nie chcesz być kąsany.

1 komentarz:

  1. Wygląda na to, że Szymon - "dobry właściciel" nie dorósł do posiadania psa, a już z pewnością do jego "szkolenia".
    Mało tego: w nosie miał przeprowadzony przez Ciebie wykład oraz sięgnięcie do wskazanej/polecanej literatury.
    Na szczęście piesio dobrał się tylko do właściciela - celowo nie używam dużych liter, bo w moim odczuciu tenże na ich użycie nie zasługuje. Właściciel, nie pies. Pies zachował się zgodnie z tym, czego został nauczony.

    Pozdrawiam
    Izumi

    OdpowiedzUsuń