"Nowy rok, nowa ja", znacie to?
Co roku ta sama zabawa z postanowieniami noworocznymi, którym sprosta tylko bardzo mała grupka bardzo zawziętych i upartych osób. Reszta albo podda się w połowie, albo zostanie pokonana przez nieosiągalne cele i uderzy czołem o zbyt wysoko zawieszoną poprzeczkę.
Nie mówię tego, żeby kogokolwiek zniechęcić. Jeśli to Wasza tradycja, jeśli daje Wam to motywację i bodziec do działania, to lećcie i rozwijajcie skrzydła. Siłownie co prawda będą jeszcze zamknięte przez jakiś czas, ale zawsze zostają aktywności na świeżym powietrzu lub zabawa w domu na goglach do wirtualnej rzeczywistości.
Ja osobiście odpuszczam sobie jakiekolwiek obietnice względem siebie w tym roku. 2020 zdewastował mnie fizycznie i psychicznie do tego stopnia, że obawiam się, iż najmniejsze niepowodzenie i przerost ambicji może poskutkować roztrzaskaniem kruchej szyby poczytalności, po której stąpałam przez ostatnich kilkanaście miesięcy i która nadaje się do jak najszybszej renowacji, ponieważ dwadzieścia dwadzieścia rzucało w nią cegłami z uporem narodowców po zobaczeniu tęczowej flagi.
Cieszę się, że ten rok się skończył i chociaż wiem, że jest to granica umowna, ustalona przez ludzi i że w praktyce niczego to dla świata nie zmienia, to jednak pozostaje to psychiczne poczucie odcięcia się od wszystkiego, co nas w poprzednim roku spotkało i rozpoczęcia od nowej, czystej karty.
Ten rok nie będzie moim rokiem. Nie dlatego, że podchodzę do tego pesymistycznie, a dlatego, że nie chcę, żeby nim był. Chcę podejść do niego na spokojnie, bez większego entuzjazmu i ewentualnie dać się mile zaskoczyć. Wolałabym, żeby był to rok wszystkich, a nie jednego człowieka. Chciałabym, żeby każdy wyniósł z tego roku coś pozytywnego. To może być mały kawałek ciasta, którym nikt się nie naje, ale po którym zostanie miłe wspomnienie. Dużo milsze od rozbitego talerza i burczącego brzucha.
W tym roku ja przysiądę sobie na gałęzi albo jeszcze lepiej na ziemi, na wypadek, gdybym przypadkiem miała spaść i popatrzę jak latają inne ptaki. Będę je dopingować i jeśli zajdzie taka potrzeba, będę im pomagać, ale sama skrzydłem nie ruszę, choćbym miała hemoroidów dostać od tego siedzenia i chronicznego kataru od trawy dookoła. Czasem trzeba sobie odpuścić i zrozumieć, że to wcale nie jest nic złego. Regeneracja jest równie ważna co sam wysiłek, o ile nie ważniejsza. Z każdego rollercoastera trzeba kiedyś zejść i znaleźć ławeczkę, najlepiej stabilną, odkażoną i pustą, bo dystans społeczny należy zachować.
W tym roku życzę Wam więc pomyślnych wiatrów, jeśli macie zamiar polatać, spokojnych wód, jeśli macie zamiar popływać i żeby Wam w życiu sprężyna z kanapy w tyłek nie wlazła, jeśli chcecie się tylko poprzyglądać.
Miłego roku. Pisane małymi, żeby 2020 nie usłyszał i się przypadkiem nie wrócił.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz