Etykiety

Co tu się dzieje?

Witam!
Szybkim wstępem: Morfina to moja suka (Golden Retriever), przez którą wielokrotnie jestem świadkiem sytuacji których normalnie bym nie zobaczyła. Te sytuacje są opisywane na tym właśnie blogu. Jeśli jesteś tu przypadkiem to wiedz, że bardzo zbłądziłeś.

czwartek, 3 grudnia 2020

Gabinetowe potyczki

Gabinety weterynaryjne w moim mieście podjęły pewne działania prewencyjne i od dłuższego czasu przyjmują tylko pacjentów umówionych na wizytę, a w poczekalni mogą przebywać maksymalnie dwie osoby, które są zaopatrzone w maseczkę. Bez wcześniejszego ustalenia terminu przyjmowane są jedynie nagłe przypadki, reszta musi liczyć się z dodatkowymi kosztami, nałożonymi w formie kary.

Pewnego dnia, kiedy oczekiwałam z Morfiną na badania tarczycowe, do poczekalni wszedł mężczyzna z owczarkiem. Zignorował wielką wywieszkę o konieczności zakrywania twarzy i wprowadził ujadającego psa do środka. Poinformowany, że musi poczekać na zewnątrz, ponieważ w poczekalni na dany moment przebywała już maksymalna ilość osób, wzruszył ramionami i spytał kto ostatni w kolejce. Tłumaczenia o zapisach godzinowych potraktował obojętnie i kontynuował szarpanie się z psem, który miał ochotę pożreć zarówno Morfinę, jak i trzęsącego się w transporterze kota.

Po rozmowie z technikiem mężczyzna zaczął być agresywny, co tylko rozjuszyło i tak już rozzłoszczonego psa, więc do akcji wkroczył lekarz, usiłujący wyjaśnić człowiekowi, że nie zostanie on przyjęty bez wcześniejszego zapisu, chyba że uiści odpowiednią opłatę i założy na twarz maseczkę. Mężczyzna tak się zirytował, że przewrócił dystrybutor wody, stojący przy ścianie, po czym odgrażając się, opuścił gabinet, przeklinając pod nosem i wracając się trzy razy, żeby nawrzucać lekarzowi.

- Jak widać, nie tylko zwierzęta mogą mieć wściekliznę - rzucił weterynarz, kiedy do gabinetu weszła kobieta, prowadząc przed sobą tego samego owczarka.

- Ja przepraszam za narzeczonego - zaczęła, próbując przekrzyczeć szczekającego psa - on taki nerwowy jest. Myśmy byli umówieni na wizytę, ja mam karteczkę, on zapomniał o tym.

- To proszę poczekać na swoją kolej na zewnątrz, bo mamy lekkie opóźnienie - odparł lekarz.

- Tak, tak, oczywiście.

- Tamten pan nie wchodzi. Po pierwsze nie stosuje się do zasad, po drugie jest agresywny.

- Ale ja go mogę sama nie utrzymać, on się będzie wyrywał.

- Przykro mi, ale musi sobie pani jakoś poradzić, jeśli chce pani dzisiaj wejść.

Kobieta odczekała swoje, weszła do środka i załatwiła sprawę, nie dając się przy okazji pożreć przez własnego psa. Wszystko w dużo spokojniejszej atmosferze.

Jakiś czas później okazało się, że gabinet dostał bardzo nieprzyjemny, anonimowy komentarz odnoszący się do dyskryminacji i podziałów, oraz "chamskiego" zachowania personelu.

Nie jestem detektywem, ale chyba wiem kto mógł być jego autorem.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz